Koniec marca 2020.
Czas przyszedł na podłogę, ciężko by było mieszkać mając w całym domu pod stopami surowy beton – i tak, do tej pory pod stopami mamy go tylko na schodach.
Zasady sztuki są trywialne – na wylewkę kładzie się folię, na folię styropian, na styropian znów folię – taką fajoską, z kratkami – i na tę folię w końcu rurki od ogrzewania. Jak już będą rurki zawezwać trzeba fachowców którzy te rurki zaleją czymś co się stanie podłogą. Dam radę, myślę, dwa dni i z głowy.
Ostatecznie przez dwa dni szukałem dostawcy styropianu który będzie skłonny podrzucić niehurtową ilość styropianu podłogowego o różnych grubościach. O ile bowiem w teorii wylewka jest równa i pozioma, o tyle praktyka pokazała że ni chu, i trzeba wymierzyć ile styropianu jakiej grubości idzie do jakiego pomieszczenia, bo tu jest bardzo nierówno a tam jeszcze bardziej. Jak się udało zamówić styropian, kolejne dwa dni trzeba było doliczyć na skuwanie co bardziej wypiętrzonych łańcuchów górskich i zasypywanie co głębszych dolin piaskiem – tym sposobem z terenu podgórskiego szlichta stała się względną równiną.
Styropian na równinie wyglądał jak niżej (bez folii, bo to pięterko):
Trafiały się urozmaicenia:
Akcenty szkockie,
tańczący z taśmami,
i tak w kółko,
aż wreszcie
można się było po całości
zalać:
Przeczytanie powyższego to pewnie ze dwie minuty. Pisałem dłużej bo zdjęcia – pewnie z kwadrans. Ale zrobienie tego..! o Paaaaanie..! W .uj. Zajebiście męczące fizycznie, upierdliwe, stresujące, także jak w efekcie próby szczelności wyszły ok, szlaczki wyglądały całkiem fajnie i ekipa przyszła zalać, jedna tylko myśl psuła mi humor..
..ta świadomość że to dopiero piętro. Na dole jest trochę więcej.. 🙂
Na dole uzyskaną równinę trzeba było dodatkowo pokryć folią, sztuka mówi że dzięki temu mniej ciągnie z gruntu:
Seksapilu robocie dodawały obecne tu i tam rury tu i tam które trzeba było uwzględnić w układaniu izolacji,
istotne o tyle że bez nich nie byłoby w kuchni wody, w pracowni internetu a w domu ogrzewania, aż w końcu także dół uzyskał stan pożądany:
i wreszcie po zalaniu instalacji wodą – tutaj dreszczyk, na testy szczelności nie było już czasu bo ekipa od zalania była umówiona
udało się zalać:
To był jeden z fajniejszych etepów wykańczania – przez 4 dni nie mogłem wejść do domu.. 🙂
Co do niuansów to wiadomo – robienie tego samego sprawia że idzie coraz wolniej. Jako pierwszy wspomagacz pojawił się kolega R, któremu niniejszym dziękuję niezmiernie za zabranie sznura i schowanie noży. Kiedy kryzys dopadł nas obu, a zalewacze byli umówieni na tuż-tuż, pojawił się także kolega M. Kolega M. jak to młodzik – niesterany życiem i wysiłkiem, stał się kluczowym elementem układania pex-a na dole, za co jemu również serdecznie dziękuję. Wybitnie się przyczynił do dotrzymania terminu zalania.
Istotny element pojawił się też przy okazji rur na dole – to był pierwszy element montażu pompy ciepła, przez jedną z tych rur zostały poprowadzone przewody wysokiego ciśnienia i elektryczne łączące jednostki pompy: wewnętrzną i zewnętrzną. Clou montażu opierało się o wyłonienie wykonawcy montażu przed robieniem podłogi tak, żeby mógł poprowadzić swoje przewody, później zrobienie podłogi, a jeszcze później zakończenie montażu pompy. Ale o tym w kolejnym odcinku bajki 🙂