Połowa maja 2020, tak równolegle z kończeniem podłogówki.
Przyłącze wody było jednym z mniej kłopotliwych do załatwienia. Prąd to rozmowa z hrabiami i księżniczkami z energetyki, gaz to w ogóle – w momencie kiedy go jeszcze rozważaliśmy – była to rozmowa formatu audiencji u papieża, a woda – w zasadzie tak jak to powinno być. Najpierw projekt (bez problemu), potem szukanie wykonawcy (bez problemu, projektant podpowiedział), potem rozmowa z propozycja projektanta – i po przełamaniu szeregu uprzedzeń (wykonawca był trochę jak królik który chętnie by uciekł od zlecenia), dało się podpisać umowę. Wykonawca bał się samej umowy, bał się terminów w umowie, bał się zleceniodawcy.. 🙂 ale ostatecznie dało się wszystko pospinać i wykonawca się pojawił.
Pojawił się z kolegą, koparką, spiralą w kolorze niebieskim i paroma kawałkami złomu. W ramach bonusu przywiózł gościa z gminnego zakładu komunalnego, i tego samego dnia kiedy w kranie pojawiła się woda, miałem też podpisaną umowę z GZK. Miło, jak widać da się, tak energetyka jak i gazownicy powinni się uczyć. Patronem przyłączenia były słowo 'konkurencja’ i 'samorząd’ – czyli jeżeli na przyłączeniu wody zarobi niezależny projektant, niezależny instalator i gmina, to wszyscy się postarają żeby było sprawnie i szybko. W przypadku gazu jest inaczej – firma 'centralna’, jak za dawnych czasów zrejonizowana, podzleca roboty swoim kacykom, w ilości ściśle określonej żeby broń Panie sobie kacyk z kacykiem konkurencji nie zrobił, nie ma możliwości wynajęcia własnej ekipy do zrobienia przyłącza, trzeba dać zarobić kacykom (i swoje oczywiście odczekać). W przypadku prądu, cóż.. podobnie.
Wartością dodaną prac z wodą była ocena podłoża na terenie działki – uszczęśliwiło mnie odkrycie, pod metrową warstwą ziemi z gliną, piaseczku. Potrzebny był żeby nie było problemu z chłonnością podłoża / oczyszczalnią 🙂
Patrząc na treść wpisu powyżej stwierdzam że gdyby wszyscy fachowcy jacy się przewinęli przez budowę byli tak bezbarwnie sprawni – nie miałbym o czym pisać. W efekcie z winy wykonawcy wpis pozostanie krótki, bardziej dla pamięci chronologii zdarzeń niż z konieczności wyżalenia się inwestora.